Barbara Okurowska Budrewicz

Przyjdzie…

Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi znieść wszystko. (F.Dostojewski)

Nie jest piękna.

Ani godna.

Ani szlachetna.

W dodatku nie pachnie.

Gdyby powiedzieć, że przychodzi niespodziewanie, byłoby to wielkim nadużyciem. Tylko osoby wyposażone w niewyczerpane pokłady infantylizmu są w stanie o niej nie myśleć – jak gdyby nigdy nie miała nadejść. Z drugiej strony oczekiwanie na nią potrafi zepsuć każdą chwilę szczęścia, zatruć każdy moment, w którym próbujemy nabrać oddechu do dalszej walki z codziennością. Prawda jest taka, że ona zawsze stoi w tle, dyszy za plecami, wykrzywia się z powątpiewaniem, kiedy opowiadamy o planach na „potem”. Na pewno przyjdzie zgodnie z kalendarzem, ale nie nagle – w końcu nie jest Śmiercią, która potrafi dopaść nas jak bandyta w każdej minucie życia, w każdej sytuacji.

Najpierw widzimy ją w krótkich przebłyskach dziecięcych obserwacji: nasz pies coraz wolniej biega, babcia się jakoś tak kurczy, dziadek patrzy przed siebie i przestaje się odzywać, mama i tata się o nich martwią lub pomstują, potem wzdychają i płaczą… Nie wiedzieć kiedy, powolutku wkrada się w ciała naszych rodziców, sąsiadów, starszych znajomych. Jeszcze nie w nas, ale coraz bliżej nas. Jeśli jesteśmy dostatecznie blisko, prawie nie zauważamy zniszczeń, jakich dokonuje. Gdy jednak spojrzymy z pewnego dystansu, odkrywamy zmiany fizyczne: zmarszczki, plamy na skórze dłoni i twarzy, zwiotczenie i drżenie mięśni, problemy z kojarzeniem, pamięcią, wzrokiem, słuchem, koncentracją, nastrojem, zdrowiem… Objawów jest bez liku, występują w nieskończonych konfiguracjach, potrafią się zmieniać lub utrwalać, dręczyć lub tylko dokuczać.

Organizm, w którym się zagnieździła zaczyna zwalniać, umysł coraz częściej odpuszcza sobie wysiłek i poprzestaje na kontemplowaniu otoczenia: nie pragnie słowa pisanego – wystarczy telewizja albo nic; nie tęskni za towarzystwem – tkwi w świecie dalekich wspomnień zaludnionym postaciami, których już w większości nie ma; niepotrzebne mu nowe doznania, bo męczą; przerażają nowe wyzwania, bo coraz trudniej im sprostać. Kto wie, co dzieje się w głowie, którą co chwila morzy sen, a gdy przychodzi przebudzenie, obok świadomości pojawia się żal, bo rzeczywistość zbyt boli?

Co czują ci, których postanowiła zaszczycić swoim towarzystwem? W którym momencie przychodzi świadomość, że świat zaczyna się kurczyć? Najpierw tracą ochotę na dalekie wyprawy, potem nie chcą wyruszać z domu nawet do lekarza, potem coraz niechętniej opuszczają swój pokój, nie chce im się wstawać z ulubionego fotela, a wreszcie – z łóżka. Znikają zanim znikną. Uzależnienie od innych jest być może najgorszym doświadczeniem towarzyszącym temu procesowi.

Może najtrudniej jest tym, którzy jakąś część swojego życia poświęcili służąc innym w podobnej sytuacji? W końcu wiedzą najlepiej, z czym wiąże się opieka nad dorosłym, bezradnym, niesprawnym i bezbronnym, choć niepozbawionym świadomości człowiekiem. Wiedzą, że przychodzi taki moment, kiedy się zapomina jak przygotować najprostszy posiłek, a potem się zapomina zjeść nawet, gdy jest naszykowane, a potem się zapomina jak się trzyma łyżkę, a potem się czeka aż ktoś powie życzliwym tonem: a teraz gryziemy i połykamy! …bo i o tym się zapomina…

Czy zatem da się stwierdzić jakie uczucia towarzyszą tym, których los poddał próbie doświadczenia wszelkich zmór Starości? Na zewnątrz widzimy niejednokrotnie zdziwienie, irytację, złość, wściekłość, zawstydzenie, strach i narastający smutek. A co się dzieje w środku? Dlaczego tak niewiele o tym wiemy? Czy dlatego, że Ona przychodzi tak podstępnie i najpierw nie zauważamy, że już się w nas zalęgła, potem próbujemy z nią walczyć, a kiedy jej wreszcie ulegamy mamy opory przed nazywaniem rzeczy po imieniu, tym większe im częściej słyszymy: „Starość? Jaka starość!? Nie przesadzaj!” Co jednak mają mówić? Przecież, jeśli usłyszymy: „No tak, stary jesteś, szykuj się na tamten świat” – to w niczym nam nie pomoże.

A może tak niewiele o niej wiemy, bo kto dojrzeje do głośnej analizy zmian w nim zachodzących zapomina słów, którymi mógłby je opisać? A może nikt nie chce tego słuchać?

Rozejrzyj się.

Przyjrzyj się Jej.

Jest obecna w wielu osobach, z którymi masz kontakt na co dzień:

Starsza pani, która irytująco długo robi zakupy nie przyszła tu po to, żeby cię wyprowadzić z równowagi. Mieszka sama, wyprawa do sklepu jest wydarzeniem w jej życiu: długo obmyśla, kiedy wyjdzie z domu, bo musi to zrobić pomiędzy pomiarem cukru we krwi, a zażyciem tabletek na tysiąc chorób, które dręczą jej ciało. Zanim wyjdzie z domu musi dokładnie przemyśleć, w co się ubierze, bo jeśli zmarznie i rozchoruje się, nikt nie zaprowadzi jej do lekarza i nie poda szklanki herbaty, nikt nie sprawdzi czy może bezpiecznie sięgnąć po pierwszy lepszy lek na przeziębienie. Musi być taka ostrożna! Jedne leki bardzo nie lubią innych, nasilają lub likwidują działanie pozostałych, to decyzja niezwykle trudna dla coraz oporniejszego umysłu. Jeśli ubierze się za ciepło, zacznie się pocić i słabnąć, bo serce odmówi posłuszeństwa. Zwykła wyprawa po zakupy staje się więc poważnym wydarzeniem, wymagającym logistycznego przygotowania. A gdy już się pokona wszystkie te schody, kałuże, ślizgawki, wąskie pobocza, zaspy, błoto, wysokie krawężniki i przejścia przez jezdnię, trzeba wytrzymać w – nawet niedużej – kolejce. A stać ciężko! Już dawno powinna iść na wszczepienie protezy stawu biodrowego, ale kto się nią zaopiekuje kiedy wróci ze szpitala, kto będzie zimą grzał mieszkanie, kto latem wywietrzy, podleje kwiaty, nakarmi pieska, zrobi przetwory na zimę? Musi je robić, wszystko jest tak drogie, własny dżem jest najtańszym dodatkiem do śniadania i kolacji, już dawno nie może sobie pozwolić na miód czy twarożek. Kiedy wreszcie ekspedientka zapyta co podać, serce zaczyna bić niepokojąco szybko: byle tylko nic nie zapomnieć, byle tylko starczyło pieniędzy! A potem trzeba te zakupy zanieść do domu. Myślisz, że trzy- czterokilogramowa torba to drobiazg? Mylisz się. To ciężar ponad siły i balast zakłócający utrzymanie równowagi.

Staruszek wędrujący powolutku przez pasy też nie pojawił się tu, żeby zatrzymać cię w pędzie ku sprawom niecierpiącym zwłoki. Jego sprawy są równie ważne, ale już pędzić ku nim nie może… Daj mu poczucie bezpieczeństwa, przepuść go i nie zarzynaj silnika, aby usłyszał, że ma się pospieszyć. Te kilka sekund cię nie zbawi, a on pójdzie dalej spokojny i przekonany o twojej kulturze i szlachetności. Jeśli okażesz mu zniecierpliwienie i nie będziesz jedyną taką osobą tego dnia, człowiek ów pogrąży się w poczuciu bezsilności, bezużyteczności i krzywdy. Możesz być jednym z powodów odbierających mu chęć do życia, do uśmiechu, do walki z chorobami. Chcesz tego naprawdę?

– Starsi ludzie tłumnie zalegający poczekalnię przed gabinetem lekarza również nie przyszli tu po to, żeby uprzykrzyć ci życie. Prawdopodobnie patrząc na ciebie wspominają siebie sprzed lat. Ci bardziej odważni zaczynają rozmowę. Myślisz, że są wścibscy. Czasem są, ale częściej powoduje nimi ciekawość i chęć porównania twojego życia ze swoim i z życiem własnych, rozproszonych po świecie dzieci. To jest też okazja żeby o nich opowiedzieć, pochwalić się, pożalić… Są tu jednak przede wszystkim dlatego, że szukają ratunku: leku na swoje choroby, samotność, poczucie pustki i strach przed odchodzeniem.

Kiedy Starość zadomowi się w Tobie na dobre, będzie już za późno. To teraz jest czas na działanie: daj przykład innym, nie okazuj zniechęcenia, niecierpliwości, obrzydzenia. Pomyśl jak możesz pomóc. Uśmiechnij się chociaż. Zrób to dziś, bo jutro starsza pani może już nie znajdzie sił, żeby wyjść z domu, a starszego pana opuści odwaga i poczucie sensu. Kiedy Starość się nimi znudzi i przekaże w inne ręce – już ich nie spotkasz. Myślałeś o tym w taki sposób?

Traktuj ich więc tak, jak sam chciałbyś być potraktowany. Jest szansa, że i do Ciebie się ktoś uśmiechnie, gdy kiedyś nadejdzie ten czas, który nie powinien nigdy nadejść, a Ty wyjdziesz z domu o lasce i wyruszysz w poszukiwaniu okruchów ludzkiej życzliwości…

9 komentarzy

  1. Ela

    😪

  2. Jadwiga

    Gdy nowo poznani ludzie dowiadują się, ile mam lat, ze szczyptą niedowierzania lekko zmieszanego z zazdrością mówią, że wyglądam z 10 lat młodziej…, jakby dokładnie wiedzieli, jak wygląda 20latek, 40latek czy 60latek a do tego potrafili precyzyjnie wyszczególnić różnice między np 38 a 42 latkiem… I co z różnicą wieku tego mierzonego upływającymi latami a tego mierzonego własnym samopoczuciem…?

    Pewnie gdyby nie ten luźny wywód na JEJ temat, to bym przegapiła, że przyszła, a w najgorszym (a może jednak w najlepszym…) przypadku okazuje się tylko, że po prostu jestem infantylna…

    Bo…

    Nie zauważyłam Jej w dniu swoich setnych urodzin, gdy goście śpiewali mi „200 lat” przy torcie, który sama upiekłam i udekorowałam…

    W wieku 75 lat nie poznałam Jej po zmarszczkach w kącikach oczu i ust, bo zawsze myślałam, że to dlatego, że dużo się śmieję…

    Nie przekonał mnie o Niej ból kręgosłupa czy nóg w wieku 65 lat, bo byłam przekonana, że to od długich spacerów, potańcówek i harców w sypialni…

    Nie przedstawiła mi się w wieku 45 lat, gdy coraz więcej siwych włosów musiałam pokrywać farbą, sądząc, że to wynik stresu w życiu zawodowym…

    Chyba gdy przychodzi, to nie zawsze puka wystarczająco głośno… Naprawdę można Jej nie zauważyć…

    Chyba że znajdzie się Ktoś, kto nam o Niej przypomni…

    I poznam Ją dopiero po tym, że Ktoś ustępuje mi miejsca w tramwaju…, że Ktoś przepuszcza mnie w kolejce…, że Ktoś chce mi ponieść zakupy…, że Ktoś ciągle mnie pyta, czy niczego mi nie potrzeba…

    Czy ten Ktoś to… Młodość…?

  3. Barbara Okurowska Budrewicz

    Dziękuję Jadwigo, za podjęcie polemiki, bo tak postrzegam Twój wpis. Nie wiem jeszcze tylko z czym polemizujesz.
    Dajesz do zrozumienia, że bohaterka artykułu nie zawsze przychodzi czy nie zawsze tak wygląda ? No pewnie, że nie! Młodość też ma różne oblicza.
    Jeśli jesteś kobietą niemłodą, lecz sprawną i zdrową, to pozostaje mi tylko Ci pogratulować. Jeśli nie zauważyłaś, że przyszła, a – jak rozumiem – jest, to nie znaczy, że jesteś infantylna, tylko nieuważna albo skupiona na czymś innym, albo… tak postanowiłaś.
    No i super. Okoliczności ci na to pozwalają, ale chyba jesteś dostatecznie dojrzała, żeby nie wmawiać nikomu, że wystarczy nie myśleć, a ona się nie pojawi?
    Ale jeśli uważasz, że można sobie powiedzieć: „to mnie nie dotyczy” i dopóki Ktoś o imieniu Młodość nie pokaże Jej palcem Ona nie zaistnieje, to tak – jesteś infantylna 🙂
    Gwoli ścisłości: nie sądzę, żeby to Ją jakoś specjalnie odstraszało, po prostu w Twoim przypadku taki ma to przebieg.
    Pozdrawiam serdecznie i z całego serca życzę kolejnej setki 🙂

  4. Jadwiga

    Tak, dobrze odebrałaś zamysł mojego komentarza, bo uwielbiam rozmowy! A im więcej różnych opinii, tym ciekawiej!

    Bohaterka artykułu nie przychodzi tylko wtedy, gdy Ta Druga, co też zawsze przychodzi, przyjdzie za wcześnie… Czasami mam wrażenie, że bawią się w głupią zabawę pt. „Kto pierwszy, ten lepszy”…

    Wygląda często u każdego bardzo podobnie, ale wg innego Twojego wpisu, wygląd nie powinien mieć znaczenia…

    Jestem uważna, ale postanowiłam patrzeć tylko jednym okiem – drugie przymknęłam, żeby nabrać do wielu spraw zdrowego dystansu i może dlatego, mając swoje lata kalendarzowe, posiadam młodzieńczą duszę? Przecież w każdym z nas są jakieś sprzeczności, które ujawniają się na potrzeby okoliczności… Dlatego trzeba być zawsze otwartym i elastycznym! Kurczowe trzymanie się swoich poglądów może tylko nam zaszkodzić…

    To, że Ona jest, to niech sobie będzie, ale nie róbmy z każdej starszej osoby niezaradnego człowieka a z każdego młodego nieskorego do pomocy ignoranta. Niech sobie Ona będzie, ale zaakceptujmy Ją bez demonizowania czy upiększania. Każdy, kto Jej doczeka ma prawo do traktowania Jej wg własnej etykiety gościnności. I śmiało mogę powiedzieć, że NIE CZUJĘ się stara, ale czy JESTEM stara? Stare jest moje pomarszczone ciało, to z pewnością… ale… Od kiedy Starość zaczyna się wg Ciebie? Czy właśnie wskazują na Jej przyjście tylko względy fizyczne? A może trzeba oddzielić bycie starym od samej Starości? Przecież dla 10latka już 40latek jest stary, a dla 70latka ten sam 40latek jest młody… Czy umiesz jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: czy Ty jesteś już stara? albo że Starość już, lub jeszcze nie, przyszła?

  5. Barbara Okurowska Budrewicz

    Nie odbieram nikomu prawa do przeżywania samotności po swojemu. Nie wiem jak mogłaś wysnuć taki wniosek? I nic nie demonizuję – opisuję. Opisuję co widzę, a Ty chcesz mi powiedzieć, że widzę co innego czy że powinnam przymknąć jedno oko? Dogadajmy się: ja Ci nie każę otwierać, Ty nie namawiaj do przymykania, OK?
    Jestem bardzo, bardzo daleka od straszenia zjawiskami, które opisuję. A to, że widzę je w ostrzejszym świetle nie świadczy, że nie widzę różnych postaci i kontekstów owych zjawisk. Nie sugeruj takich rzeczy.
    A co do Twojego:
    „Czy umiesz jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: czy Ty jesteś już stara? albo że Starość już, lub jeszcze nie, przyszła?”
    Starość jest nieoczywista, nie ma konkretnego wieku – to zauważyłaś już wcześniej, brawo! – dlatego można tylko opisać jej przejawy. Starość jako antyteza młodości, jest lepiej widoczna z jej perspektywy, ale będzie miała ciągle inne oblicze. Ja, patrząca na Ciebie, stulatkę, widzę starość (choć Ty jej możesz nie dostrzegać), a więc kruchość zasługującą na moją troskę. W tym samym czasie mogę być tak samo postrzegana przez dwudziestolatkę.
    Dobrze wiesz, że tak jest, dlatego myślę, że Twój komentarz prowokuje trochę na siłę…
    I jeszcze jedno:
    Odwoływanie się do mojego innego wpisu w kontekście tej dyskusji brzmi tak, jakbyś chciała sprowokować kolejną. Nie boję się zagłębiania w ten czy inny temat, ale tego, że jeśli wszystko wrzucimy do jednego kociołka, to nawet my nie będziemy wiedziały o czym mowa. Jeśli mogę prosić: spróbujmy tego uniknąć 🙂

    • Jadwiga

      Po pierwsze – skąd nagle słowo Samotność??? Mogę tylko podejrzewać, że to przejęzyczenie, ale u osoby tak sprawnie obracającej słowami jak Ty, to niemal niemożliwe… hm?
      Po drugie – do niczego Cię nie namawiam – stosuję komunikat „ja”, bo to są moje przemyślenia i nikomu niczego nie chcę narzucać – też tylko opisuję swoje widzimisię, a kto co z tym zrobi to jego osobista sprawa. ty zareagowałaś w ten sposób i jest OK, bo masz do tego absolutne prawo.
      Po trzecie – nie napisałam, ze czymkolwiek kogokolwiek „straszysz”… Użyłam słowa „demonizowanie”, bo przedstawiłaś tylko ciemną stronę Starości, a sama dobrze wiesz, że uogólnianie jest be i fe… i wszystko ma swoje plusy i minusy… (jakie to banalne!) Zdaję sobie sprawę, ze Twój tekst miał raczej zwrócić uwagę młodych ludzi na otaczających ich starszych, ale nie zapominaj, ze Twoimi czytelnikami są osoby w różnym wieku… Jeśli ktoś w moim wieku lub nawet ktoś młodszy, ale bez dystansu do siebie (czyli nie przymykający na pewne sprawy choćby jednego oka) przeczyta ten opis Starości w „ostrzejszym świetle”, to gotów kłaść się do grobu z nienawiścią do młodszego pokolenia, które gotowe jest ich potraktować wg opisanych przez Ciebie schematów. Skoro tak nie lubisz uogólnień, to może ich nie stosuj? Albo dodaj choć małym druczkiem, że to tylko przykład…, że zawsze może być inaczej… I nie traktuj tego jako nakaz tylko radę lub propozycję.
      Po czwarte – to „brawo” mogłaś sobie darować, bo w ten sposób grzeczne zwrócenie na coś uwagi zamieniłaś w naigrywanie się ze mnie.
      Po piąte – niczego nie chcę wrzucać do jednego kociołka, bo to, faktycznie, temat na oddzielną dyskusję. I właśnie dyskusje mają to do siebie, że jeden temat prowokuje następny, dlatego możemy doświadczać czegoś tak wspaniałego jak niekończące się a do tego jakże ciekawe tematy długich inspirujących rozmów!
      Mam nadzieję, że nie odbiegłam za daleko od tematu i ciągle wiesz, o czym mowa… Zauważ też, że jest to odpowiedź na Twoją a nie komentarz do tekstu, od którego ta rozmowa się zaczęła.

  6. Barbara Okurowska Budrewicz

    Po pierwsze: z tą „samotnością” to akurat masz rację – tak się kończy pisanie w telefonie, który wie lepiej, a piszący nie zachowa czujności. Ach, ach – jak Ty mnie dobrze znasz 🙂
    Po drugie: prawo do własnego zdania jest oczywistością, której nie kwestionowałam.
    Po trzecie: demonizowanie vs straszenie? Naprawdę będziemy się o to spierać?!
    Po czwarte: przedstawienie ciemnej strony zjawiska nie jest uogólnianiem, lecz – w przypadku stanu, który opisuję – nieinfantylizowaniem go.
    Po piąte: nie lękaj się. Ktoś kto wie o czym piszę… wie o czym piszę. Nie należy przeceniać siły mojego tekstu – nikt nie zestarzeje się pod jego wpływem, nie umrze i nikogo nie znienawidzi.
    Po szóste: nie będę niczego dopisywała małym druczkiem, bo ufam w inteligencję Czytelnika.
    Po siódme: „brawo!” nie jest naigrywaniem się, raczej wyrazem radości, że w czymś się zgadzamy, ale skoro tak to odebrałaś – przepraszam.
    Reasumując: ani przez chwilę nie chciałam Cię zranić. Inaczej widzimy starość, różni nas zapewne znacznie więcej, ale zawsze warto zderzyć poglądy 🙂

    • Jadwiga

      Przepiękne podsumowanie naszej dyskusji! Gdy poglądy się ze sobą zderzają w tak kulturalnej wymianie zdań, to nigdy nie jest nudno i zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć.
      Nie zraniłaś mnie i mam nadzieję, że moje widzenie zjawiska jakim jest Starość również nie zadało Ci bólu nie do zniesienia.
      Twój tekst jest intrygujący i chętnie poczytałabym komentarze innych na jego temat. Mam nadzieję, że zajrzą tu młodzi ludzie i zrozumieją jego intencję, a my spotkamy ich na swojej krętej ścieżce i wymienimy się uśmiechami. Tego sobie i Tobie życzę.

      P.S. Rozmawiając tu z Tobą mam wrażenie, że – mimo wszystko – więcej nas łączy niż dzieli.

      Pozdrawiam!

  7. Barbara Okurowska Budrewicz

    Dziękuję. I pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *