Kręte, ciemne i cuchnące korytarze wiodące do Najgłębszego Lochu, wydały się Prezesowi Związku Wszelkich Wyznań i Teorii idealną metaforą królewskiego umysłu. To odkrycie wbiłoby go w ziemię, gdyby nie to, że królewscy najemnicy dość brutalnie przynaglali do szybkiego marszu.
– Po co to robicie? – zapytał, gdy kolejny raz bez wyraźnej potrzeby szturchnięto go w bok.
– Milczeć!
– Nie będę milczeć! – zawołał Prezes Związku Wszelkich Wyznań i Teorii.
Właśnie zdał sobie sprawę, że nie zauważył kiedy kulturalni i sympatyczni królewscy strażnicy stali się groźnymi żołdakami, z którymi lepiej unikać kontaktu. Co prawda od jakiegoś czasu dochodziły go słuchy, że ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia, ale… Ostatnio tak wiele się działo, że ta kwestia nie wydawała się bardzo pilna. Jak to zwykle bywa, sprawy odłożone na później lubią się mścić w najbardziej wyszukany sposób. Postanowił zatem działać natychmiast:
– Panowie! No przecież wiecie, że nie jestem przestępcą. Po co ta nadgorliwość? Cokolwiek musicie zrobić, na pewno da się to przeprowadzić w cywilizowany sposób… O właśnie! Tak naprawdę powinniście zacząć od przedstawienia zarzutów i przysługujących mi praw… – zawahał się – …albo na odwrót…
Dowódca zatrzymał się nagle i zwrócił gniewną twarz w jego stronę.
– Posłuchaj mądralo: król zarzuca ci utrudnianie zarządzania poprzez głoszenie teorii niezgodnych z wizją królestwa …
– Czekaj, czekaj… Chcesz powiedzieć, że król rządzi królestwem głosząc niegodne teorie …?! – zdziwił się szczerze Prezes Wszelkich Wyznań i Teorii.
Czoło dowódcy zmarszczyło się w heroicznym wysiłku uruchomienia bardziej złożonych procesów myślowych, ale Prezes Związku Wszelkich Wyznań i Teorii zapobiegł katastrofie wykrzykując:
– O przepraszam! Przejęzyczyłem się chyba i źle cię zrozumiałem. Już wiem: chodziło ci o to, że ja głoszę teorie niezgodne z królewską wizją! Ach te słowa! Jak różnie można je usłyszeć, a cóż dopiero zrozumieć! Wiesz o co mi chodzi? Zrozumiałem, że to król zarządza niezgodnie z ideą królestwa, którym rządzą uniwersalne, ponadczasowe i nienaruszalne zasady… Niezgodnie, czyli niegodnie. Rozumiesz? – patrzył prosto w oczy, które wyrażały dezorientację i narastającą wściekłość.
Za późno przypomniał sobie, że to częsta reakcja osób, które posiadają choć odrobinę władzy.
– Milczeć! – ryknął dowódca, ale to już nie zdziwiło jego elokwentnego więźnia. – Masz prawo stulić pysk, iść tam, gdzie ci każę i modlić się do wszelkich bogów jacy ci przyjdą do głowy, póki jeszcze masz ją przy sobie!
Ktoś kto jest Prezesem Związku Wszelkich Wyznań i Teorii może być tylko bohaterem albo największym głupcem – nic pomiędzy. Wobec jego nieodgadnionej miny dowódca nie miał jeszcze pewności jak jest w tym przypadku. W milczeniu podjęli dalszą wędrówkę bezkresnym podziemiem, ale strażnicy jakby nieco złagodnieli. Niewykluczone, że zamyślili się. Każdy wie jak trudno jest jednocześnie myśleć i pomiatać bezbronnym…
*
W bardzo Dużej Sali obradowano dalej, jakby natychmiast zapomniano, że zwiedzanie zamkowych podziemi właśnie poszerzyło asortyment codziennych atrakcji. Uważnie analizując listę obecności łatwo jednak można było dojść do wniosku, że pamięć nie jest najmocniejszą stroną zebranych.
– Wracając do smoka… – kontynuował król z pewnym namysłem. – Może czas podjąć jakieś bardziej zdecydowane kroki? – jego uwaga skupiła się nagle na Ministrze Odleczenia. – Zdaje się, że pana urząd nie ma zbyt wiele pracy? Odleczyliście wszystkich kmiotków jeszcze przed smoczą paniką, prawda?
– Owszem, panie – przyznał zapytany i skromnie spuszczając wzrok dodał z dumą (tak, zaskakująco często da się to połączyć!): – Działaliśmy szybko i konsekwentnie. Twoi poddani są absolutnie zdrowi!
– Czyli… – król zmrużył oczy, które w takiej chwili wyglądały jak złośliwe ślepka – …właściwie nie wiadomo za co teraz bierzecie pieniądze…
– Ależ, panie! – skromna duma Ministra Odleczenia uleciała niczym kurz (czyli prawdopodobnie przesiadła się na kogoś innego). Tymczasem on szukał argumentów, które mogą ocalić ciepłe, dobrze płatne i bezpieczne stanowisko: – Wciąż jest dużo roboty: likwidacja niepotrzebnych placówek, kontrola symulantów, wymyślanie przepisów zrażających ! Przecież odleczanie to gwarancja zasobności królewskiego skarbca…
– Taaa… – król świdrował go spojrzeniem. Z ogromnym zainteresowaniem analizował niepokój obserwowanego. – Pomyślałem – powiedział wreszcie – że smok powinien się znaleźć w zakresie twoich obowiązków. W końcu jest przyczyną, dla której nie sposób zlikwidować wszystkich szpitali, mam rację?
– Ty zawsze masz rację, panie – odparł minister blady jak świt, czyli niemożliwy do opisania, bo nikt nie umie wyjaśnić skąd pomysł, że świt może być blady. Może po prostu nikt nie widział świtu rumianego? – Co zatem rozkażesz?
– Sam sobie rozkażesz! – prychnął król, a w prychaniu nie miał sobie równych! – Masz być skuteczny: kiedy dam ci znać, smok ma zniknąć, ale nie wcześniej. I nie interesują mnie żadne domysły na temat jego istnienia! Nie interesuje mnie też ilu zjada poddanych, ty masz zadbać o to, żeby nie zjadał tych, którzy są mi potrzebni zarówno przed, jak i po koronacji. No właśnie: co z koronacją?
Królewski Przygłupas od razu przystąpił do działania. Zamierzał zrobić wszystko, żeby król nie odniósł wrażenia, że sytuacja skomplikowała się za bardzo jak na jego okrągłą głowę.
– Właśnie… – zaczął powoli i wyraźnie – koronacja powinna się odbyć w obecności wiwatującego tłumu, ale… Ponieważ smok zżera ludzi, nie możesz im kazać tłumnie stawić się na zamkowym placu. Gdybyś jednak wydał taki rozkaz, powiedzą, że zagrożenia nie ma i nie było. Wtedy zaś poczują się oszukani i bezpieczni. Jedno i drugie może uderzyć bezpośrednio w twój… – szukał słowa, a gdy znalazł, wymówił je tak, jakby w ostatniej chwili powstrzymał się przed dodaniem pytajnika: – majestat…
Król zadumał się nad jego słowami. Bezwiednie naciskał gumową kaczkę, która emanowała ciepłem jego dłoni. Gdyby ktoś zauważył co się dzieje w królewskiej kieszeni, pomyślałby, że kaczka pełni rolę cudownego, bezprzewodowego ambu, które rytmicznie zasila mózg. Może niekoniecznie w tlen, ale w to czego mu tam akurat brakowało.
– Mój majestat, mówisz? – powtórzył, delektując się słowami.
Podpompował jeszcze z dwa razy i rzekł:
– Wobec tego koronacja musi się odbyć hucznie, ale bez ryzyka. Gońcy rozwiozą po domach chorągiewki z moim wizerunkiem i datą koronacji. Nawet do najbardziej odległych zakątków królestwa. Każdy obdarowany wpisze gratulacje do księgi pamiątkowej. Oczywiście będzie musiał to zrobić dobrowolnie! – podniósł palec dla podkreślenia genialności patentu.
– „Będzie MUSIAŁ to zrobić dobrowolnie?!” – powtórzył Minister Logiki Niekoherentnej. Jego podziw był tak autentyczny, że król aż mlasnął z zachwytu nad sobą. Dawno zapomniał czym właściwie zajmuje się ten akurat człowiek. Gdyby pamiętał, zapewne mlasnąłby raz jeszcze.
Gumowa kaczka wydała charakterystyczny, przeciągły dźwięk. Robiła to w zasadzie bez przerwy, ale królewska percepcja już dawno zobojętniała na różne zjawiska.
Tylko dlatego żył w przekonaniu, że nikt jeszcze nie wie o jego kaczce-inspiraczce.
Jak dla mnie najlepszy odcinek 🙂 Brawo Basiu !
Dziękuję. W imieniu 4 części 🙂 Pozdrawiam serdecznie.