Na nocną zmianę przyszła nowa pielęgniarka, Amy. Ogarnęła przydzielony jej fragment twojego kosmosu, a potem przysunęła sobie krzesło do łóżka, czego pielęgniarki nie robią nigdy!
— Powiedz mi: jak się czujesz i o czym myślisz, kiedy tak leżysz? — zapytała, kładąc dłoń na twoim ramieniu gestem tak lekkim i naturalnym, jakby przysiadł tam motyl.
Słuchała uważnie, jak opisujesz swoje samopoczucie i nastrój.
— A czy masz jakieś plany na przyszłość? No wiesz: kiedy wyjdziesz już ze szpitala?
— Właściwie nie. Najpierw muszę wiedzieć z czym wyjdę. Przyznasz, że to wszystko nieco ogranicza moje możliwości?
— Może napiszesz książkę o swojej chorobie? Byłam pod wrażeniem, kiedy czytałam dokumentację na twój temat. Jesteś bardzo dzielna. Wiele przeszłaś, warto o tym opowiedzieć. To może się przydać…
— Komu? — zapytałaś. Przez moment pomyślałam, że zapomniałaś o naszych planach.
— Osobie w podobnej sytuacji. Jej bliskim. Może nawet lekarzom czy nam, pielęgniarkom? Zazwyczaj słyszymy krótkie podziękowanie albo pretensje, czasem ktoś wypełni ankietę, ale to jest takie… zdawkowe i wymuszone. Widzę, że analizujesz różne rzeczy, umiesz opowiadać i… starasz się być sprawiedliwa. To dość rzadkie połączenie.
— Może masz rację, ale… zrobi to moja siostra. I uwierz mi, że będzie analitycznie, ciekawie i sprawiedliwie. Prawda, siostra?
Zwracając się do mnie, uśmiechnęłaś się, jakby dopiero teraz do ciebie dotarło, że możemy mieć więcej niż sześciu czytelników.
— Ja tylko zacznę — próbowałam uściślić warunki kontraktu.
— To się jeszcze okaże — mruknęłaś, po czym przetłumaczyłaś Amy o czym mowa.
Spojrzała na mnie pytająco. Z mimowolnym westchnieniem przymknęłam powieki, jak człowiek, który się poddaje lub stwierdza, że w tym momencie nie należy wchodzić w dalszą dyskusję. Lekko skinęła głową. Wykonała ten ruch bardzo powoli, bardzo znacząco, wciąż patrząc mi prosto w oczy. Poczułam się tak, jakbym zawarła z nią tajemny pakt. Jeśli się dobrze zastanowić, dostałam tyle sygnałów, że gdybym się chciała wykręcić od napisania tej książki, nawet analfabetyzm nie byłby dostatecznie dobrym usprawiedliwieniem…
Dodaj komentarz