Barbara Okurowska Budrewicz

Fragment rozdziału pt.: „Podróż 4. Będę widziała jej oczami”.

Zasłona stwarzała złudzenie intymności. Złudzenie. Personel nie zawsze zawracał sobie głowę tworzeniem kameralnej atmosfery, nawet jeśli czas nie naglił. Wydawało mi się, że to dość niekomfortowa sytuacja, przede wszystkim dla pacjentów wystawionych jednak na widok publiczny.
Wspominam na przykład taką scenę:
— Pan (taki a taki)? — zapytała pielęgniarka i przystąpiła do przeprowadzenia wywiadu przed zabiegiem, skrupulatnie odnotowując każde pytanie i odpowiedź w wielostronicowym formularzu. Słuchało tego 6 pacjentów i 4 gości. Babka mówiła głośno, bo pan był starszej daty. Dowiedzieliśmy się między innymi o problemach z prostatą, hemoroidach i podejrzanych stolcach. W pewnej chwili padło pytanie:
— Na pewno chce pan tego zabiegu? — (chodziło chyba o biopsję) — bo musi pan wiedzieć, że nie jest to obojętne dla zdrowia — (tu wyliczyła ewentualne konsekwencje).
Pacjent: — Rozumiem, mimo to jestem zdecydowany.
Pielęgniarka: — Na pewno chce pan, żebyśmy wykonali ten zabieg?
— Tak, bo inaczej nie będziecie wiedzieli co mi jest! — parsknął staruszek.
A ona: — Ale zawsze jest obawa, że… (poszerzała listę o kolejne zagrożenia).
On: — Ale jak zamierzacie mnie leczyć, jeśli nie zdiagnozujecie choroby?
Wtedy dostał kolejną szansę:
— Za chwilę podpisze pan, że szpital poinformował o ryzyku, jakim obarczony jest zabieg…
— Rozumiem. Gdzie mam się podpisać?
Drążyła mimo to:
— Dlaczego tak panu na nim zależy?
— Bo takiego jeszcze nie miałem! — odparł z nagłym błyskiem w oku.
Myślę, że to był argument, którego kobitka potrzebowała, bo już bez słowa podsunęła mu dokument i wręczyła długopis. Zdał! Pojechał.
Doszłam do wniosku, że angielska służba zdrowia ma własne — inne niż reszta świata — zdanie na temat danych osobowych i intymności. A może… to z nami jest coś nie tak: jeździmy niewłaściwą stroną ulicy, grzejemy wodę po to, żeby i tak zmieszać ją z zimną, a w dodatku zbyt rygorystycznie traktujemy kwestie ochrony prywatności i straszymy się nawzajem głupim RODO?

1 komentarz

  1. Arleta P.

    Intrygujące i…zabawne. Skąd więc w komentarzach/opiniach tyle na temat cierpienia i smutku? Chyba rzeczywiscie trzeba przeczytać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *