Tu i Teraz
Dziś rozmawiałam z kimś o tym, że warto kształtować w sobie umiejętność dostrzegania chwili, która trwa. Na fali takich przemyśleń piszę więc, co czuję, nie bawiąc się w udawanie i uniki, które mają pokazać ile we mnie skromności – przecież skromność jest mi prawie obca. Przede wszystkim nie o mnie tu chodzi, lecz o moich niezwykle uzdolnionych przyjaciół, oddanych bliskich i niezawodnych znajomych, na których mogę liczyć, nawet gdy nie mają za wiele czasu, chorują, walczą z własnymi problemami…
(i jeszcze dwie, małe, aczkolwiek istotne uwagi:)
- Zakładam, że artykuł będą czytać Czytelnicy[1], dlatego nie zamierzam się ograniczać w ilości znaków czy słów. To tekst dla koneserów literek 😉
- Nie obchodzi mnie, że coś może zabrzmieć jak wyznanie członkini kółka wzajemnej adoracji, bo… jestem nią. Jestem członkinią wielu kółek, grupek, zespołów składających się z nieprzeciętnych, często nieprzeciętnie wrażliwych ludzi. Zaś te kółka są jak ogniwa, z których – gdy tylko zajdzie taka potrzeba – tworzy się łańcuszek dobrej woli 🙂
Zaczynamy!
I znów się naczarowałaś, Aneto… Zamieniłaś przestrzeń znaną nam od lat, w coś, czego się nie spodziewaliśmy, choć wydawało się, że jesteś taka przewidywalna w swojej nieprzewidywalności 🙂
Znalazło się miejsce na kawę i ciasto, przepiękne świeczniki, prace pana Charytoniuka, płaszcze, książki, a nawet zespół… Coś takiego! Pomyślałam, że zabiegana, a jednocześnie skoncentrowana na każdym detalu wydarzenia, mogłaś nie zauważyć tego, co ja widziałam. Ponieważ nie mam pojęcia, co mogło Ci umknąć, podzielę się wszystkimi swoimi obserwacjami i wrażeniami[2]:
Repertuar:
Szukam tropów w zaistnieniu i słowach każdego utworu, który zaproponowałaś. Odnajduję ślad naszych rozmówi i – oczywiście! – widzę, że teksty, a nawet tytuły są ilustracją do książki, o której podczas premiery nie wolno mówić za wiele. Za to okazuje się, że zatańczyć i wyśpiewać można wszystko.
Dowód? Proszę – skrzętnie notowałam w pamięci słowa, dźwięki[3], gesty i emocje:
„Piosenka bez tekstu” – „Za dużo sylab język nasz ma”, „Basia, Basia proszę: pisz codziennie, choć po trosze”, „Basia pisała, nocy wiele nie spała”. Nic dodać, nic ująć. Uśmiech wokalistki, którą bardzo to bawiło – bezcenny.
„Byłaś serca biciem” – ciekawa aranżacja. Swoją drogą, nie do wiary, że nasi wokaliści jeszcze nie doszli do siebie po infekcjach gardeł, zatok i krtani…
Zapowiadając piosenkę ludową w wykonaniu Heleny i Mikołaja[4], powiedziałaś o „ludowszczyźnie” i gwarach (czasem moi bohaterowie posługują się gwarową mieszanką): „Nas już nie będzie, a książka, przekaz zostaje”. Oby.
Jedna z bardzo poetyckich, bardzo wzruszających piosenek przypomniała mi notatkę, która wisiała nad biurkiem, gdy pisałam „Nieubogaconych”: „Będę głosić Twoją historię, nawet gdy dawno mnie nie będzie”.
W pewnym momencie, w tle zabrzmiało instrumentalne „Nie żałuję” – nie mniej znamienne niż pozostałe utwory…
Gdy w sali wypełnionej ludźmi, którzy pojawili się tam dla muzyki i literatury, zabrzmiały słowa „Gdyby każdy z nas pomógł choć jednej osobie”, pomyślałam, że świat wcale nie schodzi na psy, a młodzi ludzie nie zasługują na krzywdzące opinie na temat całego pokolenia.
A potem zachwyciła mnie kolejna ciekawa aranżacja, dobry wokal i gra aktorska. Przede wszystkim zaś słowa trafione: „Jak się nie ma, co się lubi/ To nie lubi się i tego, co się ma”, no i oczywiście: „Co tam godność kiedy zgodność i wygoda/ Stąd i może cała fala autowzburzeń”.
Z racji wstępu na temat naszych dyskusji światopoglądowych, z naciskiem na szacunek dla przekonań, z uwagą wysłuchałam utworu „Przyjaciela mam”. Myślę, że to był nie tylko ukłon dla mnie-fanki Wód Jordanu, nie tylko ilustracja książki, ale – do wyboru: dla jednych moment zadumy, dla innych modlitwy w oczywistej intencji: „Niechaj zstąpi Duch Twój i odnowi Polskę”. Niechaj!
Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo jestem wdzięczna za to, że w repertuarze przewidziałaś (przewidzieliście) także piosenkę o dorastaniu i konflikcie pokoleń. Tym, który testuje i przesłania miłość, ale ona i tak go zwycięża.
Taniec Marysi to zachwycająca płynność i świadomość ruchów, zatopienie w muzyce, praca całego ciała, dramaturgia, dynamika i zintegrowanie z muzyką. Naprawdę zaimponował mi niemal piętnastosekundowy bezruch i idealne wejście w odpowiednim momencie! Bo zatrzymanie jest w tańcu tak samo istotne jak ruch. Patrząc na nią byłam oczarowana i podekscytowana. Próbowałam odczytać lub dośpiewać sobie przekaz: widziałam twórcze cierpienie – rozdarcie, sprzeczność uczuć, niechęć i jednocześnie wewnętrzny przymus, żeby działać, coś robić, tworzyć, spróbować wejść w inny wymiar, może zajrzeć w głąb samej siebie, z obawą przed tym, co się tam zastanie? W ukraińskojęzycznym tekście usłyszałam: „Latam po niebie/ Melodia jest moja/ Wiatr zamiera, gdy słońce sięga zenitu”. I już wiem: ona tańczy, że gdy piszę, słowa są moje, ale wiatr wieje kędy chce; nigdy nie odgadnę, w którą stronę popchnie moich bohaterów. I mnie. Ale póki żyję, życie jest moje, lęk przygasa, gdy realizuję swoje marzenia. Każdy znajdzie coś dla siebie…
O młodych:
Jak zawsze z przyjemnością słuchałam Twoich trzech utalentowanych, bezpretensjonalnych cór i przyszywanego syna, Mikołaja mego… Fantastyczni, świadomi siebie uczniowie (oraz absolwentka) edukacji domowej i jednocześnie szkół muzycznych (w tym akademii). Kiedy dziewczyny śpiewają razem, brzmią jak anioły! Nie mogę przestać zachwycać się subtelnością, wdziękiem, głosem, swobodą sceniczną Hani. Helena urzeka mnie swoim spokojnym profesjonalizmem i wszechstronnością. Mój syn miał wiele szczęścia trafiając właśnie na Was. Marysia zaś… chylę czoło przed jej wrażliwością i dojrzałością artystyczną – zaskakuje mnie, choć nie raz widziałam, co potrafi. To chyba rodzinne. Nawet nieoczywisty udział Waszego gościa z grzechotką był akcentem niezbędnym :).
To nie jedyni przedstawiciele tego pokolenia, którzy podczas całego wydarzenia zaprezentowali pozytywny potencjał: była jeszcze Karolina, Wiktoria, Radek – niezwykle pomocni, solidni, życzliwi i pogodni. Serce rośnie, gdy się patrzy na nich wszystkich, nieprawdaż?
Podziękowania:
Czy zauważyłaś, jak wielu miałyśmy gości? Rodzina, przyjaciele, znajomi – nawet ci sprzed lat… Ale to nie tak, że wszyscy obecni byli mi znani… Nowe twarze są dowodem na to, że informacja trafiła do tych, którzy chcieli ją przyjąć. Jednocześnie czuję wdzięczność dla tych, którzy zrezygnowali z uczestnictwa, bo nie chcieli tego robić wyłącznie z obowiązku.
Wiem, że niektórzy zostali w domu ze względu na mecz – po prostu wybrali między kulturą a kulturą fizyczną. Tym większy szacunek dla tych, którzy znaleźli sposób, aby to pogodzić i tym większy żal do losu, że niektórzy chcieli być, ale coś stanęło im na przeszkodzie. Pewnie powiesz, że wszystko jest po coś 🙂
Liczba gości cieszy mnie w imieniu tych, którzy się starali, aby ten czas minął w przyjaznej, kulturalnej, ciepłej atmosferze – zatem w imieniu każdej iskierki, która rozpaliła to ognisko. Mam nadzieję, że jeszcze długo będzie grzało nasze serca.
Nie oczekiwałam kwiatów (choć bardzo je lubię), a tym bardziej prezentów. Niby, godząc się na taki termin, powinnam przewidzieć, że nie posłuchają mnie nawet ci, których wyraźnie prosiłam o zignorowanie zbieżności dat, a jednak po cichutku liczyłam na zaufanie, że moja prośba jest szczera i że to dla mnie ważne… Niemniej dziękuję z całego serca!
Udostępnienie sali, życzliwość i zaufanie, wkład pracy w ogólny wystrój, porządki, transport, organizację kawiarenki, wszechobecność, wypieki, udział w licytacji i sama gotowość do pomocy – zasługują na medal, nie uważasz?
Rozpiera mnie duma i radość, że żyję właśnie tu, wśród takich ludzi.
Dwa słowa o pracy nad książką:
Nawet nasi mężowie wzięli na siebie jakieś obowiązki. Gdy Twój, nieco ukryty za kotarą i gitarą, w otoczeniu tajemniczego sprzętu czuwał nad jakością dźwięku i akompaniował po mistrzowsku (albowiem inaczej „nie umi”), mój krzątał się wśród gości, a podczas krótkiego przemówienia zauważył, że choć uczęszcza do szkoły ponad pół wieku, nie napisał książki. Za to wciąż pamięta cytat naszego wieszcza: W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę/ Trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę[5], z którego snuje takie oto rozważania:
„Zastanawiam się czy nasz mistrz Adam, miał rację mówiąc, że nie słowa są ważne, a działania… Bo cóż zrobić, jeżeli słowa są działaniem, jeżeli słowami załatwić potrafimy więcej niż właśnie działaniem? Słowa nie tylko ranią, ale przecież i leczą. Trudniej dzień dobrze przeżyć… Budzimy się zastając nową filozofię poniedziałkowych poranków, a potem przychodzą pozostałe dni tygodnia – jakże często przynosząc odmianę. Także tego, co najważniejsze… A jak z tą księgą? Chyba w większości przypadków w literaturze nad każdą książką pojawia się triada Dobra, Prawdy i Piękna, ale my, ludzie, istoty tak skomplikowane, potrafimy wykształcić własną Siłę, własną Mądrość i własne Sacrum. I może dlatego tę wzniosłą triadę często niszczymy i widzimy, że pod tym, co takie wielkie, często po drugiej stronie, wręcz podłożem jest coś, co przynosi cierpienie, ból, udrękę, co jest ukryte, a wręcz skrywane. I szukamy usprawiedliwień, nie zawsze dajemy radę, najczęściej jesteśmy tylko świadkami. Może wtedy właśnie trzeba pisać albo czytać?”.
Coś w tym jest, ale zanim książka ujrzy Czytelnika, droga daleka…
Znów byłaś moim Towarzyszem Podróży.
Nie tylko masz duszę artystyczną, ale doskonale rozumiesz inne artystyczne dusze. Można pomyśleć, że sobie podobnych zrozumieć łatwo, ale to tak nie działa. Dlatego właśnie bardzo podziwiam Twoje umiejętności.
Wiesz doskonale, że opublikowanie książki jest dla mnie jak urodzenie dziecka. Mam świadomość, że opinie na temat jego urody i zalet będą różne, ale cud narodzin pozostaje cudem.
I sukcesem. Masz w nim swój udział.
Wiedziałam, że rolę korektorki i redaktorki przyjęłaś mimo ogromu obowiązków, problemów, podróży… Wspierałaś, gdy traciłam wiarę w siebie, ponaglałaś do pracy, znosiłaś moją odporność na zasady rządzące przecinkologią… Było tego! Nie sposób wymienić.
Wybacz, że podczas magicznego premierowego wieczoru, który także jest Twoją zasługą, nie wręczyłam Ci chociaż kwiatów za ten trud.
Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, robię to po swojemu: przyjmij ten bukiet z prostych, choć rozważnie dobranych słów i ostrożnie przyciętych akapitów, opatulonych moją wdzięcznością i zachwytem nad Twoją pracą.
Dziękuję!
[1] „Czytelnik” to ten, który LUBI czytać, dlatego nigdy nie narzeka na obszerność tekstu
[2] Co absolutnie nie gwarantuje, że zarejestrowałam wszystko!
[3] Inspirowane twórczością Doroty Miśkiewicz, Moniki Lidke, Andrzeja Zauchy, Mate.O, Andrzeja Poniedzielskiego, Korteza, Edyty Geppert, Marka Grechuty, Mietka Szcześniaka i zespołu Onuka..
[4] Zaprawdę brawurowy przykład ruchu scenicznego!
[5] Adam Mickiewicz
Najnowsze komentarze